poniedziałek, 10 lipca 2017

Magiczna noc w Warszawie - koncert Il Volo oczami administratorki

26.06.2017 r.

Dzień nie zaczął się zbyt ciekawie. Każda z nas miała nieciekawą przygodę z PKP. Opóźnienia, sesja, odjazd z innego peronu – na szczęście to jedyne minusy tego dnia. 
Udało się. Po 16 wszystkie byłyśmy w Warszawie. Szybki bieg do hosteli, żeby się przebrać i spakować ostatnie prezenty.
- Pamiętaj, co by dla Piero zawiązać czerwoną! Inaczej się pomylę! - powtarzała Monika cały czas ;)
- Te piórka mają być na wierzchu, bo Ignazio zrobi rozróbę!!!


            

Gdy tylko dotarłyśmy na miejsce, złapała nas straszna ulewa. Zamawiać taksówkę czy nie zamawiać? Na szczęście obeszło się bez :P  Mapy google zaczynały nas zawodzić – zgubiłyśmy drogę do Torwaru.
- A może mają panie włączoną drogę dla samochodów? – powiedział miły pan i wskazał nam drogę do Hali Torwar. Idziemy dzielnie, powoli już nie mamy siły. Ale ok, idziemy, został jeszcze kawałek. Trzeba było jednak wybrać autobus :/ Gdy dotarłyśmy do Torwaru, spotkałyśmy Anielę – naszą redaktorkę oraz Olę, Paulinę i Elę (Pozdrawiamy Was!!) No i wtedy podeszła do nas ekipa Prestige MJM i zaczęły się wywiady! Speszone i poddenerwowane - ja, Monika i Ela -zaczęłyśmy rozmowę, gdzie odpowiedziałyśmy na kilka pytań. Gdyby nie te emocje, to chyba nie byłybyśmy wstanie nic powiedzieć do kamery. Potem ja, Monika, Aniela, Ola, Patrycja i Sylwia weszłyśmy na halę. Nasz papier na akcję już tam czekał.
- Drogi panie, my mamy zezwolenie! – tak, ochroniarz nie załapał od razu o co nam chodzi, ale po chwili wszystko się wyjaśniło.
Gdy weszłyśmy na halę usłyszałyśmy Giana jak śpiewał  "SALTA SALTA GIRA GIRA" i od razu nasze uśmiechy były jeszcze większe, bo to co do tej pory wydawało się snem, miało za chwilę się spełnić. : ) Niestety, nie mogłyśmy wejść na próbę. 
Ochrona musiała sprawdzić wszystko – nasze torebki, prezenty dla chłopaków, papier na akcję– wszystko ze względów bezpieczeństwa. Prezenty były dokładnie sprawdzone, każde małe pudełeczko. Chyba go to ujęło, że były aż tak słodkie. :D  Z wejściem na salę musiałyśmy jeszcze trochę poczekać i wtedy jeszcze raz zaskoczyła nas redaktorka z Prestige MJM, z pytaniem jak zareagowałybyśmy, gdybyśmy spotkały się z chłopakami z twarzą w twarz. Była zaskoczona, że prawie całej naszej grupce to się udało.

Czekałyśmy dalej obładowane kwiatami, prezentami, papierem i naszymi rzeczami z wejściem na salę. Czasu było coraz mniej. W końcu mogłyśmy wejść do środka. Poszłyśmy na chwilę na swoje miejsca i od razu zabrałyśmy się do pracy. Hala ogromna, nas mało, pot, krew i łzy. Bramki otworzyły się niedługo później, ale dzięki temu pomogło nam więcej osób w pracy. Dziękujemy Wam jeszcze raz :) Rozkładanie kartek zajęło nam bardzo dużo czasu i pochłonęło bardzo dużo energii – bez Waszej pomocy nie zdążyłybyśmy tego zrobić. ;)

Do rozpoczęcia koncertu zostało niewiele czasu. Coraz bardziej rozemocjonowane siedzimy w naszym pierwszym rzędzie i dziewczyny razem z nami – przyszedł czas na fotki. ;)




                                                       Z Moniką F.


Z Anielą B. 

Dziękuję Wam dziewczyny!!!


I live, który nie wypalił dlatego, nagrałyśmy filmik z pozdrowieniami. ;)

*

  Monika zaczęła się denerwować tym, że chłopaki może wcale nie otworzą prezentów – ale relacja z VIPa już niedługo ;)
W końcu, zaczęło się. Na scenie pojawiła się orkiestra i maestro Diego Basso. Na hali rozbrzmiewają pierwsze dźwięki symfonii „La forza del destino”. Byłyśmy pod ogromnym wrażeniem, a sala rozbrzmiewała od oklasków. Po chwili na scenie pojawiają się Piero, Ignazio i Gianluca. Uścisnęli sobie dłonie z maestro, a nas ręce już zaczynały boleć od klaskania. :D




Zaczynają śpiewać znaną nam wszystkim pieśń „Nessun dorma”. To było coś niesamowitego. Gian najbardziej wczuwał się w swoją rolę, gdy śpiewał. Prawie stawał na palcach. Po skończonej piosence chłopcy przywitali się z widzami. Rozpoczął się podział, kto będzie w jakim języku mówił: Piero po angielsku, Gian po włosku, a Ignazio – po polsku, czym od razu zdobył publiczność, mówiąc „dziękuję”. Rozpoczęły się solówki. Najpierw śpiewał Gian, który śpiewał „La danza”, Ignaś – „Una furtiva lagrima”. To było fantastyczne. Śpiewałyśmy razem z nimi, ale po cichutku ;) przyszedł czas na Piero. Zaśpiewał „E lucevan le stelle”.



Jedno wielkie wooooooooooow! Oklaski na stojąco! Wraz z Moniką i jeszcze kilka osób z nami zaczęło śpiewać Happy Birthday dla niego. Ciężko było przebić się przez oklaski, ale Piero nas usłyszał :D gdy tylko oklaski ucichły, Happy Birthday zabrzmiało ponownie na Sali. Piero dostał wtedy różę od jednej z fanek, fartem, bo ochrona nie zdążyła jej zatrzymać (niestety, nie wolno było nam dawać im kwiatów). Piero podziękował wszystkim po polsku i posłał piękny uśmiech.

Cały czas chłopaki zastanawiali się po co nam te kartki. Gdy nadeszła kolej na „Ave Maria Mater Misericordiae” wszystko się wyjaśniło. Przez chwilę w naszym pierwszym rzędzie pojawiła się nuta konsternacji, a chłopcy wyczuli lekki niepokój wśród widowni.
To było coś niesamowitego! Już sama melodia potrafi wzbudzić piękne emocje, a co dopiero jak chłopaki zaczęli śpiewać. Gdy tylko Piero zaczął śpiewać refren, cała sala została oświetlona, a my podnieśliśmy w górę nasze kartki. Chłopcy zobaczyli flagę Włoch i Polski. To była najbardziej emocjonująca część wieczoru. Uśmiechy chłopaków, bo nie spodziewali się tego, były bezcenne. A my byłyśmy szczęśliwe, że akcja się udała, ale dopiero podczas przerwy zobaczyłyśmy cały efekt, lecz podczas akcji Monika prawie zawału dostała jak się odwróciła, żeby zobaczyć jak wyszło.

(Źródło: Il Volo - instagram strories) 


Piero wyglądał jakby miał przerwać swój śpiew, chciał nam podziękować i nacieszyć się naszym widokiem. Od razu było widać wzruszenie na ich twarzach. :D
My way” również było magiczne. Włączyłyśmy flashy w swoich telefonach i podniosłyśmy je w górę, dając znak tym samym do rozpoczęcia kolejnej akcji. Wtedy cały Torwar rozjaśnił się jak niebo w środku lata pełne gwiazd. Piękne, magiczne…
Niedługo później nastąpiła krótka przerwa. Dziewczyny przyszły do nas i pokazały nam filmiki, które Barbara (ich managerka) wstawiła na Instastrory. Prawie popłakałyśmy się ze szczęścia. To było cudowne uczucie, że to wszystko tak się udało. :D

(Źródło: Il Volo - instagram stories)


Gdy wrócili po przerwie, zaśpiewali jeszcze kilka pięknych piosenek, m.im. „Caruso”, gdzie tu już nie dało się powstrzymać łez. I Piero bez przerwy na nas patrzył i Gan też ;) 
Gdy na hali rozbrzmiało "Grande Amore" wszyscy śpiewali z chłopakami. :) Gdy Piero zawołał ludzi pod scenę, wszyscy na przekór panom ochroniarzom przybiegli i cieszyli się, że są tak blisko swoich idoli. :D

                                                      (Źródło: Prestige MJM)

 - Stara, to było do nas! – redaktorka do administratorki podczas koncertu. 
- Nas nie powstrzymają! (żeby dać im kwiatki)
Ignazio dobrze szła nauka polskiego. Oprócz „dziakuję” mówił też „Panie i Panowie” lub jego wersja „Panioli i Panioki”.
Jedna z lepszych opowiastek ze sceny mówiła o myleniu imion. Nie ma to jak usłyszeć, że Franz (pies Ignazio) często nazywany jest Piero.

To była najbardziej emocjonująca noc w naszym życiu. Byłyśmy wniebowzięte. Każdy kto był na koncercie wychodził z niego szczęśliwy i wzruszony do granic możliwości.
Dziękujemy jeszcze raz wszystkim, którzy pomogli nam w przygotowaniu akcji oraz tym, którzy podeszli do nas podczas przerwy chcąc zamienić z nami kilka słów. Dziękujemy również Wam za tak liczne podziękowania.

To była prawdziwa Notte Magica… :)

Autor: Anita Olszewska

Zdjęcia oraz film są mojego autorstwa.
Przepraszam za emotki, ale nie potrafię już bez nich pisać, zwłaszcza przy tak emocjonującym tekście. ;)

2 komentarze:

  1. Żałuję, że mnie nie było... �� Jednak dzięki świetnemu wpisowi chociaż na chwilę przeniosłam się do Was ��

    OdpowiedzUsuń